Podkład Chanel to jeden z tych produktów, które za wszelką cenę chciałam wypróbować. I tak oto, któregoś dnia wybrałam się do perfumerii, aby w końcu kupić ten jedyny. Spośród kilku dostępnych podkładów zastanawiałam się pomiędzy Aqualumiere a Perfection Lumiere. Padło na ten drugi! I tak oto rozpoczyna się nasza wspólna przygoda, która rozpoczęła się totalną nienawiścią do Perfection Lumiere.
Do swojej cery wybrałam kolor 20 Beige. Jest lekko żółciutki, delikatnie wpada też w brzoskwinię, ale nie ma mowy o chamskiej pomarańczy.
Przejdźmy jednak do sedna, czyli pierwszej aplikacji, która sprawiła, że czułam się jakbym trzymała największy bubel świata w swoich rękach.
Problem pojawił się już na początku. Jak zawsze nałożyłam go punktami na całą twarz, żeby wklepać go gąbeczką Real Techniques. Moją zmorą było to, że zastygał go on w tempie ekspresowym na twarzy, więc zanim zdążyłam go wklepać, w niektórych miejscach już zastygł i stworzył nieestetyczne plamy. Kiedy już, powiedzmy, udało mi się go rozprowadzić, powłaził mi we wszystkie możliwe, wyimaginowane zmarszczki, osiadł brzydko na skórze, gdzie nigdzie się zebrał, w niektórych miejscach zrobił ciastko, żeby po kilku godzinach jeszcze okropniej zetrzeć się z mojej twarzy. Wtedy używałam go w parze z transperentym pudrem Cartice - Prime and Fine (matującym pudrem, wodoodpornym). Może wina leżała też po stronie tego produktu, tego niestety nie wiem. Może powodem był krem lub moja pielęgnacja?
Jedno było pewne! Wtedy mogłam przysiąc, że każdy pokład, który wybrałabym z zamkniętymi oczami w drogerii, byłby lepszy od pokładu Chanel.
Odłożyłam go więc na dno mojej toaletki.
Pod koniec lipca naszło mnie, żeby dać mu drugą szansę.
I tak oto, pamiętając swoje dawne błędy zaczęłam nakładać go punktowo na twarz, tzn. jeden policzek i broda - wklepuję, drugi policzek i nos - wklepuję, czoło - wklepuję. Ten sposób się sprawdził, zdążyłam go wklepać zanim zastygł. Przyznam, że ten efekt mi się spodobał. Zaczęłam też używać innego pudru, głównie transparentnego pudru Laury Mercier, który trzyma go na swoim miejscu przez cały dzień - bez ciastka, bez wchodzenia w zakamarki twarzy. Możliwe, że Perfection Lumiere, nie lubi się z każdym pudrem i tutaj był mój błąd. Lekko ściera mi się w ciągu dnia w okolicach nosa (jak każdy podkład w ostatnim czasie, więc możliwe, że mogę winić tu moją obecną pielęgnację). Zauważyłam też, że można nim stopniować krycie (trzeba robić to szybko).
W ostatnim czasie używam go codziennie, i przyznam, że bardzo lubię jak prezentuje się na twarzy - naturalnie, zdrowo i rozświetlająco. Zupełnie inaczej niż kilka miesięcy wcześniej.Próbowałam też nakładać go palcami, i ta aplikacja też się sprawdziła, ale nie lubię tego sposobu (palce w podkładzie, to coś, czego nie mogę znieść!).
Jeśli chodzi o ponowny zakup tego produktu, to nie jestem pewna, czy znów go wybiorę. Ta niemiła przygoda na początku jego użytkowania zapadła mi w pamięć, ale głównie chodzi o to, że mimo, że wygląda bardzo ładnie na skórze i jest wydajny, to nadal z chęcią chciałabym wypróbować inne podkłady i znaleźć swój ideał.
Zamieszczam dla was swatche. Zobaczcie jak niewielka ilość podkładu wystarcza, żeby pokryć dość duży obszar skóry (na drugim zdjęciu). Na ostatnim zdjęciu możecie zobaczyć jak po całkowitym rozsmarowaniu pięknie wtapia się w skórę.
A więc moja rada dla wszystkich (i samej siebie również): warto kosmetykom dawać drugą szansę (najlepiej po 2-3 miesiącach przerwy w stosowaniu), zanim się ich pozbędziemy. Sama przekonałam się o tym kilkukrotnie, m.in. z korektorem Liquid Camouflage od Catrice czy właśnie z podkładem z Chanel.
Miłego dnia!
Męczyć się i kombinować z tak drogim produktem? Podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tego słowa mi zabrakło "kombinować" i dlatego raczej nie skuszę się, żeby kupić go po raz drugi, ale pierwsze opakowanie z przyjemnością wykończę :) Jeżeli komuś nie przeszkadza go nakładać partiami to jest w porządku, ale dla mnie to czasem też zajmuje za dużo.
UsuńMiłego dnia :)
Już wcześniej gdzieś czytałam, że jeśli dany kosmetyk nam się nie spodoba, warto znów spróbować po jakimś czasie i może nam się spodoba:) Teraz szukam właśnie jakiegoś fajnego matującego podkładu ;)
OdpowiedzUsuńmój blog, hooneyyy
Tak, bo to święta racja :D A niestety zwykle po prostu rzucałam taki kosmetyk i już nigdy go więcej nie próbowałam.
UsuńJeśli chodzi o matujące podkłady to ekspertem nie jestem, bo zwykle wybieram rozświetlające, ale wiem, że dużo osób chwali sobie Loreal Infallible Matte :) też go miałam, jest bardzo matowy, ale niestety dla mnie Vanilla jest za jasna, a następny odcień też nie pasuje...
Na swatchach wygląda bardzo ładnie, ale szkoda że tak szybko zasycha i trzeba się trochę 'nagimnastykować' przy nakładaniu :(( Wydaje mi się, że produkt o tej renomie powinien się mimo wszystko lepiej spisywać :P
OdpowiedzUsuńU mnie też ostatnio nie sprawdziły się dwa kosmetyki, ale ich nie wyrzucałam tylko spróbuję znowu je poużywać za kilka tygodni ;) Może sprawdzą się lepiej...
Zapraszam na swojego Bloga Sakurakotoo
Dokładnie, jak na markę o takiej renomie to się zawiodłam, bo sporo się trzeba natrudzić na początku :(
UsuńSuper recenzja. :) Podklad wyglada ladnie na swatchach. ;)
OdpowiedzUsuńMój blog
Bardzo ciekawy produkt! Świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥,
yudemere
Ciekawie się prezentuje. Ładny odcień. Super recenzja. Wszystko świetnie wyjaśnione :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mój blog KLIK
Może wspólna obserwacja?
Robi ciasto ? Tyle kasy za taki podkład i takie rzeczy robi, szkoda.
OdpowiedzUsuńRobił dopóki nie nauczyłam się go używać. Przypuśćmy, że prawdopodobnie była to wina pudru, bo z Laurą Mercier już się lubi, więc to może zależeć od tego. Chociaż i tak za takie pieniądze nie powinno mu się to zdarzać...
UsuńTo czy podkład nam pasuje, bardzo często zależy od naszej skóry i produktów, których razem z tym podkładem używamy. Pewnie dlatego na początku się nie sprawdził :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że udało się w końcu znaleźć sposób na ten podkład:).
OdpowiedzUsuńZ Chanel miałam kiedyś Vitalumiere Aqua, ale nie byłam z niego zadowolona. Nie dałam mu też drugiej szansy;), więc nie wiem czy miał jakikolwiek potencjał:).
O matko! Na początku posta poczułam zgrozę! Jak to? Chanel robi buble? Pieniądze wydane w błoto? Całe szczęście, że doczytałam do końca! :)
OdpowiedzUsuń>FOXYDIET<
Też się już kilka razy przekonałam, że jednak warto dawać kosmetykom drugą szansę :)
OdpowiedzUsuń